RIchard Donner to specjalista od kina akcji - ma na koncie ZABÓJCZĄ BROŃ czy SUPERMANA. Akcja i widowiskowść to jego zywioł. 16. PRZECZNIC to też kino emocjonujące i chwilami widowiskowe. Bruce Willis gra tu skacowanego, zmęczonego życiem i podstarzałego glinę. I w swej roli wypada wiarygodnie poniekąd drwiąc ze swego wizerunku herosa "kina strzelanego". Na dodatek mamy wygadanego rapera Mos Defa i jak zawsze solidnego Davida Morse'a. Donner w 16. PRZECZNICACH początkowo kreuje świat szary- gdzie skorumpowanmi gliniarze mieszją się z tymi uczciwszymi -ale w sumie nikt nie jest czysty; nikogo życie nie oszczędza. Te wątki wypadają u Donnera prawdziwie. dobrze sprawdza się też motyw antybohatera. Twórcy serwują nam kilka widowiskowych strzelanin i emocjonujących scen. Obraz Donnera to sztywne -acz wiarygodne kino sensacyjne jakich dziś mało - nie ma tu udziwnień czy nadmiernego efekciarstwa.Problem pojawja się pod koniec filmu -gdy twórcy karzą nam uwierzyć w umoralniające i wątłe przesłanie filmu. Nie da się ukryć, że wypada ono tu fałszywie ...i jest po prostu zbędne. Pod tym względem film mocno zawodzi. Sporo tu też zbytniego przywiązania do schematów kina akcji -mimo to obraz ogląda się nieźle. Sekret strawności 16. PRZECZNIC kryje się w solidnym aktorstwie (przede wszytskim Willisa) i sprawnej rezyserskiej ręce Richarda Donnera. Scenarzyści raczej się tu nie popisali. Reasumując: 16. PRZECZNIC to strawne połączenie COPLAND oraz WYZWANIA z C. Eastwoodem. Można ten film zobaczyć =choć do arcydzieła mu daleko, nawet bardzo daleko.